Czy możliwe są szkoły działające jak firmy?
Czy możliwe są szkoły działające jak firmy?
autorem artykułu jest Szymon Skublicki
Współczesne koncepcje liberalne zakładają minimalną rolę państwa w kształceniu obywateli. Państwo powinno jedynie zabezpieczyć możliwość edukacji, nie ingerując w programy i sposoby nauczania. Jednak dopóki państwo ma monopol, dzięki finansowaniu edukacji, ma też prawo do ingerencji w nią, co jest w zasadzie największym problemem. Powszechnie wiadomo jest, że bezpłatna edukacja to fikcja. Jeśli jednak zaczyna się dyskusja na temat odpłatności za szkolnictwo, podnoszą się głosy oponentów, że wprowadzenie takiej odpłatności pogłębi nierówności edukacyjne . Co w takiej sytuacji mają powiedzieć rodzice dzieci, które się uczą płatnych szkołach, (niejednokrotnie lepszych, lepiej wyposażonych, co oczywiście nie jest regułą), którzy płacą za edukację swoich pociech dwukrotnie. Pośrednio przez podatki i bezpośrednio w formie czesnego.
Czy zatem w szkolnictwie rodziców i ich dzieci nie powinniśmy traktować jak konsumentów, a nauczycieli jako producentów? Czy nie powinno być tak, że to każda szkoła z osobna ustala swój program nauczania, zamiast odgórnego ustalania programów przez zbiurokratyzowaną administrację ministerstwa edukacji? Postaram się w swoim artykule przekonać do projektu talonów szkolnych dla szkolnictwa.
Czy edukacja publiczna jest efektywna i skuteczna?
OczywiÅ›cie, że tak, jak twierdzi publicysta brytyjski J. Bartholomew – jeÅ›li poradzi sobie z nastÄ™pujÄ…cymi kwestiami: na przykÅ‚ad pozbawi pracy setki tysiÄ™cy osób zatrudnianych w administracji, co oczywiÅ›cie spotka siÄ™ z szerokÄ… akcjÄ… protestacyjnÄ… zwiÄ…zków zawodowych. Pozwoli to na to, aby szkoÅ‚y staÅ‚y siÄ™ na tyle autonomiczne, że bÄ™dÄ… mogÅ‚y karać lub wyrzucać uczniów oraz zapewni możliwość wyboru rodzicom, do takiego stopnia, że niektóre szkoÅ‚y bÄ™dÄ… musiaÅ‚y zostać zamkniÄ™te. Problem edukacji paÅ„stwowej wynika z faktu, że jest ona dostarczana przez paÅ„stwo.
Na przełomie pięciu lat, począwszy od 1971-72 do roku 1976-77 w publicznych szkołach w Stanach Zjednoczonych personel zawodowy wzrósł ogółem o 8%. Z kolei koszt utrzymania tych szkół w przeliczeniu na jednego ucznia wzrósł o 58% .
Brytyjskie szkoły prywatne zapewniają wysoki standard nauki, program wychowawczy oraz korzyści z przebywania wśród braci uczniowskiej. Stanowią one niepowtarzalny element systemu szkolnictwa europejskiego. Wiele z nich ma wielowiekową tradycję a ich absolwentami byli ludzie zajmujący najwyższe stanowiska w świecie polityki, nauki, biznesu, literatury, sztuki, muzyki. Uczniowie przebywający w internacie korzystają z bogatego programu zajęć pozalekcyjnych oferowanych przez szkoły takich jak: zajęcia w kołach zainteresowań, kółku dramatycznym, chórze, klubach wymiany myśli, zajęciach sportowych .
J. Bartholmew sprawdziÅ‚ ranking szkół Å›rednich w Wielkiej Brytanii. OkazaÅ‚o siÄ™, że w pierwszej dziesiÄ…tce nie byÅ‚o ani jednej publicznej szkoÅ‚y, w pierwszej dwudziestce także. W rankingu opublikowanym przez BBC News można byÅ‚o zauważyć jedynie prywatne szkoÅ‚y – jedna po drugiej. Pierwsza szkoÅ‚a publiczna pojawia siÄ™ na miejscu trzydziestym piÄ…tym: Queen Elizabeth’s School in Barten w północnym Londynie. Na sto szkół przedstawionych w rankingu, dwanaÅ›cie byÅ‚o szkoÅ‚ami paÅ„stwowymi.
Po wprowadzeniu publicznego szkolnictwa w Wielkiej Brytanii celem polityków staÅ‚o siÄ™ dostarczenie dobrej edukacji dla wszystkich – cokolwiek by to znaczyÅ‚o dla ich dalszego życia. ObniżyÅ‚y siÄ™ standardy. Analfabetyzm rozszerzyÅ‚ siÄ™. Publiczna edukacja staÅ‚a siÄ™ tak nieskuteczna, że po jedenastu latach obowiÄ…zkowej nauki wiele osób nie potrafi czytać. Biedne rodziny posÅ‚aÅ‚y swoje dzieci do najgorszych szkół. ObowiÄ…zkowe nauczanie spowodowaÅ‚o, że w tych najgorszych szkoÅ‚ach zwiÄ™kszyÅ‚a siÄ™ alienacja uczniów, postawy antyspoÅ‚eczne, które pchnęły ich na drogÄ™ przestÄ™pczÄ…. Nadzieje, że szkoÅ‚y publiczne stworzÄ… równość, bÄ…dź też równość szans – skoÅ„czyÅ‚y siÄ™ porażkÄ…. Najgorzej na publicznej edukacji „skorzystali” biedni.
Jak zauważa dalej Bartholomew, edukacja publiczna jest katastrofÄ…. ZniszczyÅ‚a to, co wczeÅ›niej rozwijaÅ‚o siÄ™ doskonale, przed wprowadzeniem publicznej i obowiÄ…zkowej edukacji. Mnóstwo pieniÄ™dzy zostaÅ‚o zmarnowane na biurokracjÄ™. OgraniczyÅ‚a także rozwój alternatywnych metod nauczania. Autor podsumowuje, że najwiÄ™kszÄ… tragediÄ… jest niestworzenie możliwoÅ›ci na rozwój niezależnej edukacji. „To wstyd – podsumowuje Bartholomew – że paÅ„stwo kiedykolwiek przejęło edukacjÄ™” .
Konkurencja w szkolnictwie
Zastanówmy się czy można urynkowić szkolnictwo? Dało się to zrobić z każdą dziedziną gospodarki, to dlaczego miało by się nie dać w szkolnictwie. Oczywiście, że się da, co więcej wynikło by z tego wiele dobrego.
Po pierwsze oszczędności. Budżet na rok 2008 Ministerstwa Edukacji wyniósł 670 mln . Pomyślmy jakie byłyby oszczędności, gdyby uszczuplić przykładowo o 3/4 budżet. Poco byliby ludzie w ministerstwie układający program nauczania, skoro szkoły mogłyby mieć w tej kwestii pełną autonomię. Po co byłaby ta cała machina biurokratyczna skoro szkoła otrzymywałaby środki od rodziców, dzięki czemu mogliby oni stawiać jej wymagania, zbędny stałby się rosnący system nadzoru, liczne etaty w kuratoriach.
Po drugie jakość. Szkoły byłby jak firmy na rynku. Silne pozostawałyby na rynku, a te słabe by z niego znikały. Rodzice w sytuacji wybierania szkoły dla swoich pociech, zwracaliby uwagę na jakość kształcenia, na programy nauczania czy chociażby zajęcia pozalekcyjne. W tej sytuacji, utrzymałyby się tylko szkoły dobre. Szkoły słabe, gdzie szerzyła by się przestępczość, narkotyki upadałyby. Taka sytuacja z całą pewnością mobilizowałaby zarówno dyrekcje szkoły do ciągłego doskonalenia programów nauczania, a sami nauczyciele bardziej byliby zajęci podnoszeniem swoich kompetencji, aniżeli protestami przed budynek ministerstwa. Nauczyciele pracujący w lepszych szkołach by lepiej zarabiali niż Ci ze słabszych.
Jak to zrobić?
Sposobem na edukacje w takiej postaci są bony oświatowe, o których w swoim wielkim dziele pisał Milton i Rose Friedman. Idea bonu oświatowego (zwanego też czekiem i voucherem) jest prosta jak budowa cepa: środki budżetowe na szkolnictwo dzieli się przez liczbę uczniów i przydziela rodzicom w postaci kwitu, którym płacą za szkołę dziecka, np. w miesięcznych ratach. Szkoła za taki bon otrzymuje od państwa pieniądze. Jeśli jest droższa niż przeciętna placówka szkolna, musi albo obniżyć koszty, albo wymagać dopłaty .
Oczywiście szerokie grono pedagogiczne, całe ministerstwo, kuratorzy byliby temu przeciwni, gdyż znakomita ich część straciłaby prace. Do tego doszłyby głosy polityków, że edukacje najlepiej dostarczyć może tylko i wyłącznie państwo, co jest całkowitą bzdurą. Dzisiejszy system jest skostniały. Jest on pozostałością po gospodarce centralnie planowanej (w zasadzie dalej jest sterowanie z góry).
Są gałęzie, które może tylko i wyłącznie sprawnie dostarczyć państwo. Według mnie jest to na pewno bezpieczeństwo (wojsko, policja) i sądownictwo, a edukacja z całą pewnością nie. W związku z powyższym szkolnictwo nasze musi być gruntownie zmodernizowane, gdyż czas idzie do przodu nieubłaganie a szkoły pozostają w miejscu.
--
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Zobacz takze:
Bogactwo: Zasada zgodności i obfitości
Jak napisać dobre CV.
Postanowienia noworoczne, jak sprawić żeby działały na
Programy partnerskie receptÄ… na sukces.
Lecz siÄ™ muzykÄ…